czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział I

          Siedzę na jednej z ławek w parku i ze znudzeniem się rozglądam. Na wprost mnie stoi wielki, jasnożółty dom z wielkim ogrodem i pięknym, brązowym płotem odgradzającym posiadłość państwa Bufalino od zgiełku panującego na ulicy. Mała, zamknięta bramka prowadzi wprost do mahoniowych drzwi, w których już za chwilę powinnaś się pojawić. Jesteś w pracy, zajmujesz się moim uroczym siostrzeńcem Alessandro, starasz się z całych sił, aby był szczęśliwy i niczego mu nie zabrakło podczas nieobecności przedsiębiorczych rodziców. Wiem, że z zaangażowaniem oddajesz się swoim obowiązkom - nie bez powodu zostałaś wybrana drugą najlepszą opiekunką w całej Modenie.
         Pamiętam, jak Antonio, mąż mojej starszej siostry był tak oczarowany Twoją postawą w pracy, że bez Twojej wiedzy zgłosił Cię do konkursu na najlepszą nianię w całym mieście. Ze śmiechem wspominam Twoją minę, kiedy dziennikarz lokalnej gazety zapukał do drzwi domu mojej siostry i poprosił o możliwość przeprowadzenia z Tobą wywiadu. Uśmiechnęłaś się pogardliwie i trzasnęłaś mu drzwiami przed nosem. Gdy opuszczał ogród krzyknęłaś, że nie lubisz takich żartów i uprzejmie zabroniłaś mu wracać.
         Byłem wtedy z Tobą i na szczęście szybko udało mi się opanować sytuację - wytłumaczyłem Ci, że Antonio zgłosił Cię do konkursu, w którym zajęłaś drugie miejsce i zaprosiłem dziennikarza do środka. Przygotowywałem mu kawę, kiedy Ty ze skruchą błagałaś go o wybaczenie, tłumacząc, że nic nie wiedziałaś o żadnej rozgrywce z innymi modeńskimi nianiami i uznałaś jego wizytę za głupi żart. Mężczyzna zachował pełen profesjonalizm - udał, że wierzy w Twoją wersję wydarzeń, zadał Ci kilka pytań, na które bez chwili zawahania odpowiadałaś, zrobił zdjęcie, kiedy bawiłaś się z Alessandro, po czym szybko upuścił dom mojej siostry.
         Odwracam głowę o dziewięćdziesiąt stopni i z uśmiechem wpatruję się w odgrodzony plac zabaw. To w tym miejscu wszystko się zaczęło...
 

       Alessandro obchodził trzecie urodziny, na których oczywiście nie mogło zabraknąć jego ukochanego wujka. Kilka dni zastanawiałem się, z jakiego prezentu byłby zadowolony, odwiedziłem dziesiątki sklepów dla dzieci, aby znaleźć coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Gdy w końcu udało mi się wypatrzyć coś idealnego na wystawie, zakupiłem produkt i postanowiłem odwiedzić siostrzeńca.
         Powoli wędrowałem przez zatłoczone uliczki, zastanawiając się, czy Alessandro będzie zadowolony z podarku. Bezcelowo spoglądałem na mijających mnie ludzi, którzy w pośpiechu zmierzali w tylko sobie znanym kierunku.
         Znalazłem się przed przejściem dla pieszych i już miałem nacisnąć przycisk sygnalizacji świetlnej, gdy wśród mnóstwa odgłosów usłyszałem znajomy krzyk. Rozglądałem się uważnie, aż w końcu ujrzałem ześlizgującego się ze zjeżdżalni, otulonego w ciepły szal i ubranego w grubą kurtkę Alessandro. Stanąłem przy bramce, delikatnie się o nią opierając i czekałem aż malec mnie zauważy. Gdy tylko jego stópki zetknęły się z podłożem, pobiegł w kierunku huśtawek.
         Zacząłem machać ręką w jego stronę, mając nadzieję, że dostrzeże mnie w tłumie ludzi i nie będę musiał wchodzić na teren placu zabaw. Zdawałem sobie sprawę, że ponad dwumetrowy mężczyzna w dziecięcym raju mógłby wydać się ludziom komicznym zjawiskiem, dlatego postanowiłem czekać na jakiś ruch Alessandro. Dostrzegł mnie po kilku chwilach bujania się, zeskoczył z huśtawki i podszedł w moim kierunku.
         - Cześć wujku - powiedział i uśmiechnął się promiennie, pokazując swoje wypolerowane mleczaki. Oparłem paczkę z prezentem o bramkę prowadząca na plac zabaw i wziąłem Alessandro na ręce.
         - Słyszałem, że ktoś ma dzisiaj urodziny - zacząłem rozmowę. Maluch spojrzał na mnie, udając, że nie wie, kogo mam na myśli.
         - Kto? - zapytał z zaciekawieniem.
         - Nie wiem - Wzruszyłem ramionami. - Ty mi powiedz.
         Alessandro już otworzył usta, aby udzielić mi odpowiedzi, gdy usłyszeliśmy krzyk uniemożliwiający kontynuację dyskusji. Niemal jednocześnie odwróciliśmy głowy w kierunku wrzeszczącej kobiety, zastanawiając się, o co chodzi.
         - Proszę natychmiast puścić chłopca albo dzwonię po policję! - mówiła zdenerwowana. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, ale ta tylko powtórzyła swoją prośbę.
         Posłusznie wykonałem jej życzenie, w końcu damy nie powinno się denerwować... Nawet jeśli jest to wyjątkowo krzykliwa i niewychowana dama. Kobieta odetchnęła z ulgą i delikatnie objęła Alessandro, jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że nie ma się już czego obawiać i jednocześnie zapewnić mu ochronę.
         - Spokojnie, nie bój się, ten pan już nic ci nie zrobi - szeptała chłopcu na ucho. Alessandro spojrzał na nią zdziwiony, po czym odwrócił głowę i wlepił we mnie swoje wielki, brązowe oczy.
         - A co wujek Teo mógł mi zrobić? - zapytał w końcu.
         - Wujek? - wydukała zaskoczona. Stanęła bliżej mnie i, ku mojemu zaskoczeniu, zaczęła mnie przepraszać. Twierdziła, że bała się o Alessandro i nie chciała, aby został uprowadzony przez niebezpiecznego porywacza, za którego mnie uznała.
         Nie wiedziałem, jak zareagować. Bawiła mnie ta sytuacja i mimo usilnych prób zachowania powagi, w końcu wybuchnąłem śmiechem.
         Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że kiedyś zakocham się w tej krzykliwej pannie, która zwyzywała mnie od niebezpiecznych porywaczy i zechcę pojąć ją za żonę, zapewne wyśmiałbym tę osobę i zakazał więcej bluźnić w ten sposób.

 
       - Cześć kochanie - mówisz, zajmując wolne miejsce na ławce i całujesz mnie w policzek. Uśmiechasz się promiennie, uświadamiając mi, że wcale nie jesteś krzykliwą, niewychowaną damą.
         Podnoszę się leniwie z zajmowanego siedzenia i podaję Ci rękę. Wplatasz palce w moją dłoń, wstajesz z ławki i razem udajemy się w kierunku pobliskiej kawiarni. To właśnie do niej zaprosiłem Cię na przeprosinową kawę, abyś nie chowała urazy za próbę porwania Twojego podopiecznego.
         Siadamy przy tym samym stoliku, co zawsze - ustawionym w kącie, oddalonym od lady i okien, zacienionym i - zdaniem większości klientów - nieatrakcyjnym. W tym miejscu nie słychać rozmów innych ani muzyki płynącej z głośników, co pozwala nam skupić się na sobie i naszych problemach. Kelnerka podaje nam menu, jednak my, nie chwyciwszy go nawet do ręki, zamawiamy dwie czarne kawy. Gdyby nie moje treningi i Twoje obawy, że przytyjesz i nie wciśniesz się w suknię ślubną zapewne poprosilibyśmy również o dwa kawałki pysznej szarlotki z bitą śmietaną.
         - Idziemy jutro kupić ci muszkę - oznajmiasz pełna optymizmu, a ja tylko wzdycham z dezaprobatą. Doskonale wiesz, że muszka to jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie elementów garderoby i dotychczas starałem się jak najbardziej odroczyć w czasie jej zakup i związane z nim przymiarki.
         - Mam jutro trening - bezskutecznie szukam argumentów.
         - Pójdziemy po treningu.

         - Kiedy skończę trening, wszystkie sklepy z muszkami będą już zamknięte! - mimo niepowodzeń wciąż próbuję odroczyć w czasie znienawidzone przeze mnie przymiarki.
         Chcesz odpowiedź na mój argument, jednak przeszkadza Ci w tym kelnerka, przynosząc dwie filiżanki z gorącą, aromatyczną kawą. Zachłannie wdycham jej niepowtarzalny zapach i przyglądam Ci się w napięciu, czekając na moment, w którym stwierdzisz, że zakup muszki może jeszcze poczekać kilka dni.
         - Skoro jutro nie masz czasu, musimy szybko wypić kawę i pójść do sklepu jeszcze dzisiaj - mówisz stanowczo. Robię minę zbitego psa, jednak Ty nie dajesz się nabrać na moje sztuczki.
         - Przypomniało mi się, że jutrzejszy trening kończy się przed czternastą i jednak zdążymy kupić muszkę jutro - podkreślam ostatnie słowo, drapiąc się w głowę. Uśmiechasz się, splatając dłonie i udajesz, że uwierzyłaś we wszystkie moje kłamstewka.
         Życie nauczyło mnie, że z kobietami nie warto dyskutować, bo i tak nigdy się nie wygra...



Tadam! ~
Mam nadzieję, że ilość słodyczy w tym opowiadaniu Was nie przeraża. Z czasem będzie jej troszkę mniej, obiecuję! Odsłaniam przed Wami karty i zdradzam nazwisko bohatera (i gorąco zapraszam do zakładki z bohaterami). Myślałam, że po Zostań z nami i tamtejszym obrazie Matteo od razu się domyślicie, że to o nim pisałam.
Gratuluję Devoid, w której komentarzu pojawiło się jego nazwisko :D
Pragnę Was poinformować, że wyjeżdżam na wakacje. Mogę nie mieć dostępu do internetu, więc przepraszam za wszelkie nieobecności na Waszych blogach. Nadrobię!
W ogóle... mam ostatnio wenę (oraz napisane do końca to opowiadanie; na Zostań z nami w notatkach nie mam jednego rozdziału), bójcie się, co z tego wyjdzie XD
Pozdrawiam gorąco :*
PS. Pozdrawiam W., której ostatni komentarz zrobił mi dzień/noc <3

9 komentarzy:

  1. Jeej! Czyli w sumie prawie zgadłam! :D Jakoś nie byłam tak zupełnie pewna że to Matteo (bardziej obstawiałam tych, których wymieniłam najpierw), ale skoro mi się udało - brawo ja! Nie pamiętam żeby w "Zostań z nami" Matteo był jakimś niestosownym imprezowiczem, ale to może dlatego, że bardziej skupiłam się na jego dziecięcej stronie (którą uwielbiam) <3
    Nieważne, przejdźmy do treści i innych szczegółów.
    Fajna ta historia w jaki sposób Teo i Francesca się poznali :) Widzę analogię - jak u Luki w tym pierwszym opowiadaniu. Tam też Luca i Antonella poznają się dzięki małemu Adriano (choć tam jak na razie nic między tamtą dwójką się nie dzieje). W zakładce z bohaterami niepokoi mnie ten Tajemniczy Nieznajomy - do tego to hasło w szablonie... Kurczę, czyżbyś znowu miała zamiar kogoś uśmiercać? :(
    Nie odczułam jakiejś przesadnej słodyczy - jest po prostu przyjemnie, ale nie mdło. Czyli w zasadzie wszystko gra :)
    Do tego szablon podoba mi się baaardzo - uwielbiam takie subtelności, a tu nic mnie nie atakuje ani nie wali po oczach :D W ogóle kim jest dziewczyna będąca Francescą? Naprawdę piękna kobieta.
    Patrz. Myślałam że komentarz będzie jakiś zgrabny, a napisałam właściwie tyle, co nic.
    Miłego wypoczynku i do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM TO JAK PISZESZ I MUSZĘ TO NAPISAĆ CAPS LOCKIEM, WŁAŚNIE TAK, DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ! -> Właściwie taki komentarz mogłabym zostawić, ale nie! Nie podaruję Ci tak łatwo.
    Na początek... Od końca, a co! :D Byłam zachwycona, że będzie to Piano! Że też wcześniej się nie domyśliłam. Jeszcze ta muzyka (nie wiem jak ją znalazłaś, ale naucz mnie szukać takich perełek!) no normalnie... Nie wiem jak dalej rozegra się akcja, ale jak dla mnie piosenka jest strzałem w 10!
    To teraz zacznę już jakiś normalny komentarz. Albo i nie! Tak wgl to chciałam się pochwalić, że jestem 2. Czyli podium! Jestem zadowolona hihi :D
    Dobra, teraz nie żartuję. Przechodzimy do treści. Usiądź wygodnie!
    Dlaczego ja pisałam, że polubię tą laskę? Przez chwilę pomyślałam, że to twarda babka ale teraz... Jestem teamMatteo. Drze się bez powodu, rządzi tym biednym siatkarzem (ja bym tego w życiu nie zrobiła! współpraca, a nie) Jeszcze muszka, ludzie złoci. Krawat dziewczyno! (Chociaż dziś widziałam piękną muszkę w barwy Italii, normalnie się zakochałam!) No, ale jeżeli on naprawdę myśli, że nie wygra z kobietą, to normalnie będę na niego zła co rozdział. Tak! MATTEO, ŻÓŁCIUTKI, TAK NIE WOLNO. Da się. Tylko czasem baby sprawiają wrażenie jakby się nie dało, a potem tego żałują czasem, ale dobra mniejsza :D
    I nawet ja nie wiem czy tu będzie słodycz! Prócz małego :D Bo ta harpia (no jak na razie nie mam jej za co polubić) jakoś słodka za bardzo to nie jest (ten komentarz to będzie hit, czuję że już nieźle popłynęłam <3)
    Więc może wystarczy. A, nie. Muszę jeszcze napisać, że kocham Twoje opisy! Wyobrażam sobie dokładnie wszystko jak to opisujesz. Opisałabyś cokolwiek (np. kubek) i stwierdziłabym, że jest przeuroczy <3 Taka magia!
    Skoro taki komentarz wyszedł mi z 1. rozdziału, to ja życzę sobie powodzenia np. w połowie opowieści! BRAWO JA :D
    Dobra, bo będę tak pisać do jutra. Więc kończę. Również życzę Ci miłego a przede wszystkim bezpiecznego odpoczynku! Czekamy tutaj na Ciebie, a Ty nabieraj sił i wracaj! ;)
    Do spisania niebawem. Buziaki dziewczyno! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, słodycz nie przeraża ;) Teo chce uprowadzić swojego siostrzeńca? Zaczęłam się z tego tak głośno śmiać, że aż mama mi wbiła do pokoju z pytaniem co się stało xd Boziu, od czego tu zacząć... Zacznijmy od tego, że narracja jest świetna ;) wspomnienie z placem zabaw... Czemu ponad dwu metrowy facet na placu zabaw to dziwny widok? Mój kuzyn wzrost około dwóch metrów chodzi na plac zabaw jak są tam jego dzieci, albo jego bratanice, więc to nie jest takie dziwne ;D ale żeby odrazu się na niego wydrzeć? Ciutkę przegięła... Zgadzam się z W. Teo powinien być w krawacie, ludzie złoci, muszka?! Niej! Nigdy! Teo w muszce? Nie umiem sobie tego wyobrazić... I jeszcze przyznam rację W. Opisy masz świetne, naprawdę, chylę czoło, naucz mnie tak opisywać miszczu! Czekam co dalej ;) Weny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. A więc jednak włoskie klimaty ;) No i fajnie, że głównym bohaterem jest Matteo Piano, bo w "Zostań z nami" kreujesz go na tak przyjazne i pocieszne stworzenie, że nie sposób go nie lubić. Ciekawa jestem jak bardzo podobny (lub wcale nie) będzie do swojej wersji z tamtej historii. Jakieś różnice na pewno będą, bo w obydwu opowiadaniach są na dwóch różnych etapach w życiu. Matteo w "Zostań z nami" to taki trochę duży dzieciak, który ani myśli o ustatkowaniu, a tutaj wręcz przeciwnie - wszystko wskazuje na to, że odnalazł kobietę swojego życia, z którą chce budować przyszłość. Na razie klimat jest sielankowy, uchylasz nam rąbka tajemnicy co do kulisów ich pierwszego spotkania i małą różnicę zdań na temat muszki. Obawiam się, że w ten sposób usiłujesz uśpić naszą czujność, a tak naprawdę szykujesz jakąś bombę, która tyka i tylko patrzeć jak wybuchnie :P
    Czekam więc z niepokojem na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. EJ! a gdzie podziękowania dla mnie, ze się nie wygadałam?! Normalnie foch. Z przytupem i melodyjką w tle.
    Dziwna jest ta laska, chyba jej nie lubię, wybacz. Ale Matteo za to kocham całym serduszkiem! Pocieszne stworzonko, które chce porwać swojego siostrzeńca XD Skoro Matteo nie chce kupować muszki, to niech się zbuntuje i kupi krawat xD
    Podoba mi się ten radosny, sielankowy nastrój, nawet bardzo, ale ponieważ to nie w Twoim stylu, to tylko czekam, aż to wszystko jebnie :)
    Buźki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tymi tu nie tadamuj tylko dawaj następny rozdział xD
    Ja generalnie kocham bohaterów, nawet to jak się zachowują, bo to nie jest przerysowane! A do pana keyboarda to mam słabość odkąd wiedziałam,że ktoś taki istnieję więc będę i mam nadzieję,że nie skomplikujesz im tak bardzo życia jak przewiduje tytuł bloga xD
    Pozdrawiam i czekam ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Agrr! A miał taki piękny komentarz dla Ciebie, a wszystko się usuneło ;_; (widać telefon mnie kocha)
    Wracając. Czytam...czytam...a moje usta z każdą chwilą układają się w większą literę "O"
    Nie umiem wyjść z podziwu stylu twojego pisania. Jest tak boski, że aż nie mogę uwierzyć. Czyta się z taką przyjemnością, że aż kurczę zazdroszczę. Naprawdę nigdy nie miałam tak, że uważałam, że źle piszę, ale po tym jak trafiłam na twoje blogi moge to szczerze i bez bicia przyznać...Talentu do pisania to ja za grosz nie mam xD
    Ale wróćmy do rozdziału. Jak dla mnie ta słodycz jest naprawdę świetna i nie przeszkadza, a wrecz jak dla mnie jest tutaj potrzebna :D
    Naprawdę mam cichą nadzieje, że ich życia nie skomplikujesz, ale wychodzi jednak, że tak xD
    Matte porywacz? No pięknie xD
    Czekam na następny i życzę weny!
    Całuski ;*
    Ps. Dzięki tobie nauczyłam się pisać dłuższe komentarze ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Heloł! xD
    Wpadłam też do Ciebie:)
    Nadrobiłam prolog i jestem zachwycona! Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania, w którym wszystko rozpoczyna ślub, więc szacununio:D
    Napiszę Ci coś co bardzo często pisze mi moja nauczycielka polskiego (hahahahah xD) - Duży zasób słownictwa, joł xD (Bez tego joł oczywiście* ;D
    Wygląd - sztos! Tak tu uroczo, aww *.* Całkowicie pasuje do atmosfery początku, ale czuję, że niedługo skończy się sielanka...
    Czekam, czekam, czekam!
    Szybko następny, plis<3
    Pozdrowienia i musisz poinformować oczywiście:) (Link w spamie;>)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ubóstawiam twój styl pisania, po prostu pochłaniam każde zdanie z zachwytem ;3
    Szukuje nam się ślub, a przynajmniej przygotowania idą pełną parą. Oczywiście Matteo, jak to chyba każdy mężczyzna, nie bardzo widzi się w tym całym chaosie i wolałby tego uniknął. No ale skoro powiedziało się A ... w końcu skoro ślub to na pewno on o rękę prosił ... to trzeba powiedzieć też B i przejść przez to wszystko. Zabawne, ale ja sama mam ślub w rodzinie i kuzyn, który ma być świadkiem, kategorycznie zarządał aby nie wciskać mu muchę na szyję mimo że taki był początkowo plan (wszyscy faceci w muchach) także doskonale rozumiem nieszczęśliwego z tego powodu Piano :)
    Historia poznania się Matteo i jego narzeczonej (aj rzeczywiście to samo imię :D) jest urocza! Biedny Piano, zrobiła z niego pedofila. Ale przynajmniej wiadomo że dba o chłopca i jest wyczulona na wszelkie niebezpieczeństwo. W końcu wygrała konkurs na najlepszą nianię! No i już Matteo wie że matką będzie świetną :P
    Nie wiem jakim cudem przeoczyłam to opowiadanie, więc dziękuję że podałaś mi adres, przy okazji masz wierną czytelniczkę :) Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! No i najważniejsze pytanie ... kim będzie ten "niebezpieczny" nieznajomy O.o

    OdpowiedzUsuń