środa, 21 września 2016

Rozdział III


         Podchodzę do drzwi z naiwną nadzieją, że to Ciebie za nimi ujrzę: uśmiechniętą, z pięknymi, błękitnymi oczami, pod którymi nie zauważę resztek rozmazanego przez łzy tuszu do rzęs. Marzę, aby to wszystko okazało się tylko sennym koszmarem lub głupim żartem z Twojej strony. Pragnę spojrzeć przez wizjer i zobaczyć Ciebie - ubraną w kolorową, kwiecistą sukienkę, z niesfornymi blond włosami i miętowym kapeluszem.
         Przekręcam klucz w zamku i otwieram drzwi.
         To nie Ty...

         - Dzień dobry, czy mamy przyjemność z Matteo Piano? - pyta uprzejmie jeden ze stojących naprzeciwko mnie mężczyzn. Zaskoczony nie jestem w stanie wydusić słowa, więc tylko przytakuję.
         - Pójdzie pan z nami - oznajmia drugi policjant i gestem ręki wyprasza mnie z mieszkania.
         - O co chodzi? - pytam, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje.
         - Porozmawiamy na komisariacie - zarządzają jednogłośnie. Próbuję wynotować w głowie wszystkie przestępstwa, jakie popełniłem w czasie trwania swojego krótkiego życia, jednak wyimaginowana lista wciąż pozostaje pusta.


~*~

          - Proszę usiąść - proponuje funkcjonariusz i wskazuje krzesło, które powinienem zająć, sam zaś zasiada po drugiej stronie biurka pełnego papierów. Wśród nich są cztery niechlujnie rzucone teczki opatrzone małymi, samoprzylepnymi karteczkami. Na każdej z nich widnieje kilka słów, prawdopodobnie kluczowych dla danych spraw, które aktualnie prowadzą śledczy. Mimo że są zwrócone w przeciwną stronę, odszyfrowuję wyrazy zapisane koślawym pismem: "próba zabójstwa, Painit", "napad, Laura Betito", "seryjny gwałciciel", "kradzieże rozbójnicze: A. F., C. L., M. S., F. C.".
         - O co chodzi? - zadaję po raz kolejny to samo pytanie.
         - Czy zna pan Francescę Coletti?
          - Tak, to moja narzeczona... - odpowiadam, jednak po chwili uświadamiam sobie, że okłamuję policjanta - Była narzeczona - natychmiast się poprawiam.
         Mężczyzna patrzy na mnie zaintrygowany, nieustannie zapisując coś w swoim notesie i zadając różne pytania. Wciąż nie rozumiem, dlaczego zostałem wezwany na komisariat, jednak posłusznie i zgodnie z prawdą udzielam odpowiedzi.
         Denerwuję się nieco, gdy pyta o powody zerwania zaręczyn. Ten temat wciąż jest dla mnie drażliwy, nie chcę o Tobie myśleć, marzę jedynie o tym, aby zapomnieć i móc wymazać Twój obraz z głowy.
         - Czy Francesca Coletti ma jakichś wrogów?
         - Oczywiście, że nie - odpowiadam bez chwili zawahania - Nigdy nie poznałem tak bezkonfliktowej osoby jak ona. Posłuszna i delikatna, nienawidzi się kłócić, nigdy nikomu się nie naraża. Nawet gdy ktoś próbuje ją zdenerwować, ona zachowuje spokój, twierdzi, że szkoda tracić czas na kłótnie z idiotami.
         Analizuję powoli i uważnie słowa, które przed momentem wypłynęły z moich ust. Uświadamiam sobie, że nieświadomie nieco nagiąłem rzeczywistość - wcale nie jesteś tak bezkonfliktowa, jak powiedziałem policjantowi. Umysł przypomina mi scenę z Twojego... naszego życia, kiedy nie byłaś posłuszną i delikatną damą, a wręcz przeciwnie - pokazałaś pazurki. Nie zachowałaś spokoju, kiedy rozmawiałem z Alessandro, zaczęłaś się ze mną kłócić, oskarżyłaś mnie o próbę porwania. Obraz Ciebie z tamtego dnia nieco odbiegał od wizji opanowanej kobiety, jaką przedstawiłem policjantowi.
         - Jest pan pewien? - upewnia się stróż prawa.
         - Cóż... - zastanawiam się - Myślałem, że Francesca mnie kocha i chce spędzić ze mną całe życie, a ona bez skrupułów mnie okłamywała i znalazła sobie kogoś innego. Może z jej wrogami jest jak z tą zdradą, byli, ale ja zaślepiony szczęściem nie zauważyłem ich istnienia.
         Mężczyzna kiwa głową na znak, że rozumie moje słowa.
         - Pewnie zdenerwował się pan, gdy narzeczona pana zostawiła - stwierdza policjant i przygląda mi się z uwagą, zastanawiając się, jak zareaguję na jego prowokacyjną wypowiedź.
         - Owszem. Pan by się nie zdenerwował w takiej sytuacji?
         - Nie chciał pan jakoś zemścić się na ukochanej?
         - Słucham?! - pytam lekko zirytowany.
         Mimo iż bardzo zraniło mnie Twoje odejście i towarzyszące mu gorzkie słowa, nigdy nie pomyślałbym o odwzajemnieniu doznanych krzywd.
         - W nerwach człowiek potrafi zrobić wiele głupot - tłumaczy policjant. Zapewne ma setki przykładów mogących uargumentować jego słowa, jednak to nie jest ani odpowiedni czas, ani miejsce na bezcelowe rozmowy.
         - Nie potrafiłbym się mścić na osobie... - kolejne słowa nie chcę opuścić mojego gardła - którą kocham - wyznaję w końcu.
         Tak, wciąż Cię kocham, mimo tego, że Ty już nie potrafisz darzyć tym uczuciem mnie.
         - Myślę, że powinien pan z nią porozmawiać - oznajmia policjant, a ja rzucam mu pełne pogardy spojrzenie. Nie chcę Cię widzieć, nie chcę słyszeć Twojego głosu, chcę jedynie o Tobie zapomnieć.
         - To chyba nie jest najlepszy pomysł.
         - Jest pan jej teraz potrzebny - stwierdza funkcjonariusz, zapisując coś na małej, białej karteczce - Została napadnięta wczoraj wieczorem, po kilkugodzinnej walce o jej życie lekarzom udało się ją uratować. Potrzebuje teraz wsparcia, a pan jest jej jedynym bliskim.
         Przyglądam mu się oniemiały i zastanawiam się, czy się nie przesłyszałem. Myślę, że mózg płata mi psikusa, lewą ręką mocno szczypię się w nadgarstek, upewniając się, że nie śnię. Gdy odczuwam ból, uświadamiam sobie, że wszystko, co powiedział policjant jest prawdą. Gwałtownie podnoszę się z miejsca i natychmiast chcę do Ciebie pojechać i Cię wesprzeć. Całkowicie zapominam o wszystkich przykrościach, jakie ostatnio od Ciebie usłyszałem, teraz liczy się tylko Twoje zdrowie.
         - W którym szpitalu leży? - pytam, obracając się w stronę drzwi, gotowy do szybkiego wyjścia. Mężczyzna podaje mi małą, białą karteczkę z zapisanym adresem. Dziękuję mu i czym prędzej próbuję opuścić pomieszczenie.
         - Na miejscu zdarzenia znaleźliśmy torebkę ofiary - oznajmia policjant, próbując mnie zatrzymać w sali przesłuchań - Nasi śledczy pobrali odciski palców, sprawdzili bilingi i zbadali każdą inną odkrytą poszlakę. W związku z tym może pan zabrać rzeczy narzeczonej i wszystko jej oddać. Nie chcemy, aby niepotrzebnie się denerwowała - uśmiecha się życzliwie i podaje mi Twoją czarną torebkę.
         - Dziękuję - rzucam na pożegnanie i czym prędzej kieruję się w stronę wyjścia.


Takich gości się nie spodziewaliście, prawda? Niespodzianka :)
Szczerze powiedziawszy, wypadło mi z głowy, że miałam dzisiaj dodać rozdział. Dobrze, że pod prysznicem nagle mnie olśniło xD
Co sądzicie o tym wszystkim, co się tutaj dzieje? Czekam na Wasze opinie i do napisania wkrótce.
Pozdrawiam :*

7 komentarzy:

  1. Pierwsza!😅😎🙊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja rozumiem... Luca, trener ale policjanci?! Szok szok szok😲 Ale to też małe słowo w porównaniu czego dowiedzieliśmy się później. Niezłe ziółko z tej Franceski (nie umiem odmieniać tego imienia csiii😂) jak się okazało. Ciekawe tylko jak tak "bezkonfliktowa" laska tak się załatwiła i przede wszystkim dlaczego zerwała zaręczyny w TAKIM momencie. I teraz najważniejsze... Czy te sprawy się łączą?
      Spekulacji jest multum, np ktoś ją do tego zmusił, ona ze strachu to zrobiła a kiedy zażądał od niej czego więcej się zbuntowała i dlatego na nią napadli. O kurczaki jaka ze mnie wrożbitka hahah. Chociaż i tak jest małe prawdopodobieństwo że to jest prawda😄
      No cóż mam nadzieję że nie będziesz dlugo trzymać nas w niepewności i... Po pierwsze dodasz prędzej rozdział a po drugie jakoś niedługo wszystko się wyjaśni.
      Buziaki i dużo weny kochana:***

      Usuń
  2. Wowowo!
    Nie martw się ostatnio jak tak miałam u Luki. Około godzina 22:30 kładę się spać, a po chwili takie "aha czyli co Luca sam się doda? W magiczny sposób wciśnie guzik opublikuj" xD takżę znam ten ból.
    ALE! Wracając!
    No tego kurczę ja się nie spodziewałam!
    Naprawdę najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Teo który najbardzej jak na razie cierpi. Przykre jest to w jaki sposób Piano martwi się o swoją (echem...byłą) narzeczoną, a ona go tak po prostu zostawiła.
    Mam nadzieję, że wszystko się naprawi, ale znając już ciebie tak nie będzie xDD
    Całusy i dużo weny! ♡♡♡
    Pss. Następnym razem kom będzie dłuższy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pssss!
      I to takie duże!
      Od dziś znajdziesz mnie pod tym profilem xDD

      Usuń
  3. Ok, jeśli dobrze pamiętam to obstawiłam Lucę. Ale serio prędzej spodziewałabym się niedoszłej pani Piano bądź trenera ... policja w ogóle nie wchodziła w grę. A tu Matteo został zaproszony na komisariat ... zonk!
    Po za tym przez całe to "przesłuchanie" ja byłam wręcz pewna że to Francesca popełniła jakąś zbrodnię. Kompletnie nie wiem skąd taki pomysł pojawił się w mojej głowie. Napad? Zwykły zbieg okoliczności czy przestępca miał coś wspólnego z zerwaniem zaręczyn? Czy Francesca obawiała się go? Kurcze tyle pytań na mnie spadło :D Nawet gdybym chciała jakoś trzymać się jednej wersji to zaraz stwierdzam że to bez sensu i tworzę kolejna teorie. Myślę że możemy spodziewać się wszystkiego!
    Szkoda mi Matteo, aż przykro czytać jak sam bije się ze swoimi uczuciami. Jest w nim teraz jedna wielka sprzeczność, ale nadal kocha Francesce i nadal się o nią martwi. Ciekawa jestem jej reakcji na to wszystko, a co najciekawsze, na jego obecność :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ... także tego.
    Jak mogłam iść na łatwiznę i stwierdzić, że przyślesz do Matteo Lucę?! :D

    Teraz przyszło mi do głowy, że pewnie gdybym zrobiła sobie taką sytuację z tajemniczymi gośćmi, pewnie przekłułabym ten balonik napięcia (dziwaczne to to co piszę ale mam nadzieję że rozumiesz). Ty pompujesz go jeszcze bardziej wprowadzając wątek kryminalny, a ja pewnie podstawiłabym na miejscu policjanta jakiegoś świadka Jehowy i czar by prysł :')

    Ale jest świetnie. Naprawdę, cieszę się że rok temu zdecydowałam się wrócić do czytania opowiadań. Wcześniej gdy to robiłam trafiałam wyłącznie na romansidła. A teraz czytam jedno opowiadanie trochę psychologiczne, czytałam trochę gangsterskie, a u Ciebie szykuje się jakiś kryminał :D Nie jestem fanką tego typu książek (raz przeczytałam coś dziwacznego; co prawda tytułu nie pamiętam, ale wrażenie pozostało), ale tu jakoś tak ta sprawa mnie intryguje. Może dlatego, że wiem już że u Ciebie nie mogę liczyć na jednostajną, nudną jak flaki z olejem historię.

    Francesca została napadnięta. No cóż, jeszcze niewiele wiemy o tym zdarzeniu, więc właściwie punkt kulminacyjny tego rozdziału chyba jestem zmuszona zostawić bez głębszej analizy.
    Moja poprzednia teoria zakładająca faktyczne istnienie kochanka teraz wydaje mi się naiwna. Taki "wypadek" nie wygląda na specjalnie przypadkowy, zwłaszcza, źe policjant pytał o potencjalnych wrogów narzeczonej Matteo.
    Podobnie jak Alma Blanca, na początku zastanawiałam się raczej, co takiego Francesca przeskrobała - ta jej nagła ucieczka i zerwanie z Matteo pasowałyby do jakiejś historii z kradzieżą. A tu proszę - sprawa ma się zupełnie inaczej.

    Znowu będzie ktoś w szpitalu u Ciebie! Tam Adriano, tutaj Francesca. Przepraszam, po prostu lubię doszukiwać się we wszystkim analogii :) Nawet jeśli są przypadkowe i tak mi się podobają. I już.

    Co ja tu jeszcze mogę napisać?
    NIE MAM POJĘCIA CO ZDARZY SIĘ DALEJ. Nie mam pojęcia w jakiej konwencji będziesz dalej pisać tę historię. Francesca umrze? Czy to w ogóle jest kryminał? CO ja mam o tym sądzić?! :D
    (mam w głowie głos lektora z jakichś takich tasiemców jak "Moda na sukces", który zadaje te pytania zachęcając do obejrzenia kolejnego odcinka ^^)

    Czuję się zachęcona do przeczytania kolejnego rozdziału :D Dlatego weny dużo życzę :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam się bez bicia, przyszłam zostawić spam, zaprosić do siebie... ale coś mi powiedziało: czytaj. Więc powyższy rozdział został przeczytany, a że za cholere nie wiem dlaczego się rozstali: lecę nadrabiać wszystko, coby jakąś jasność mieć... Czekam już na kolejne! :)



    brakuje-nas.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń