Siedzę na jednej z ławek w parku i ze znudzeniem się rozglądam. Na wprost mnie stoi wielki, jasnożółty dom z wielkim ogrodem i pięknym, brązowym płotem odgradzającym posiadłość państwa Bufalino od zgiełku panującego na ulicy. Mała, zamknięta bramka prowadzi wprost do mahoniowych drzwi, w których już za chwilę powinnaś się pojawić. Jesteś w pracy, zajmujesz się moim uroczym siostrzeńcem Alessandro, starasz się z całych sił, aby był szczęśliwy i niczego mu nie zabrakło podczas nieobecności przedsiębiorczych rodziców. Wiem, że z zaangażowaniem oddajesz się swoim obowiązkom - nie bez powodu zostałaś wybrana drugą najlepszą opiekunką w całej Modenie.
Pamiętam, jak Antonio, mąż mojej starszej siostry był tak oczarowany Twoją postawą w pracy, że bez Twojej wiedzy zgłosił Cię do konkursu na najlepszą nianię w całym mieście. Ze śmiechem wspominam Twoją minę, kiedy dziennikarz lokalnej gazety zapukał do drzwi domu mojej siostry i poprosił o możliwość przeprowadzenia z Tobą wywiadu. Uśmiechnęłaś się pogardliwie i trzasnęłaś mu drzwiami przed nosem. Gdy opuszczał ogród krzyknęłaś, że nie lubisz takich żartów i uprzejmie zabroniłaś mu wracać.
Byłem wtedy z Tobą i na szczęście szybko udało mi się opanować sytuację - wytłumaczyłem Ci, że Antonio zgłosił Cię do konkursu, w którym zajęłaś drugie miejsce i zaprosiłem dziennikarza do środka. Przygotowywałem mu kawę, kiedy Ty ze skruchą błagałaś go o wybaczenie, tłumacząc, że nic nie wiedziałaś o żadnej rozgrywce z innymi modeńskimi nianiami i uznałaś jego wizytę za głupi żart. Mężczyzna zachował pełen profesjonalizm - udał, że wierzy w Twoją wersję wydarzeń, zadał Ci kilka pytań, na które bez chwili zawahania odpowiadałaś, zrobił zdjęcie, kiedy bawiłaś się z Alessandro, po czym szybko upuścił dom mojej siostry.
Odwracam głowę o dziewięćdziesiąt stopni i z uśmiechem wpatruję się w odgrodzony plac zabaw. To w tym miejscu wszystko się zaczęło...
Alessandro obchodził trzecie urodziny, na których oczywiście nie mogło zabraknąć jego ukochanego wujka. Kilka dni zastanawiałem się, z jakiego prezentu byłby zadowolony, odwiedziłem dziesiątki sklepów dla dzieci, aby znaleźć coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Gdy w końcu udało mi się wypatrzyć coś idealnego na wystawie, zakupiłem produkt i postanowiłem odwiedzić siostrzeńca.
Powoli wędrowałem przez zatłoczone uliczki, zastanawiając się, czy Alessandro będzie zadowolony z podarku. Bezcelowo spoglądałem na mijających mnie ludzi, którzy w pośpiechu zmierzali w tylko sobie znanym kierunku.
Znalazłem się przed przejściem dla pieszych i już miałem nacisnąć przycisk sygnalizacji świetlnej, gdy wśród mnóstwa odgłosów usłyszałem znajomy krzyk. Rozglądałem się uważnie, aż w końcu ujrzałem ześlizgującego się ze zjeżdżalni, otulonego w ciepły szal i ubranego w grubą kurtkę Alessandro. Stanąłem przy bramce, delikatnie się o nią opierając i czekałem aż malec mnie zauważy. Gdy tylko jego stópki zetknęły się z podłożem, pobiegł w kierunku huśtawek.
Zacząłem machać ręką w jego stronę, mając nadzieję, że dostrzeże mnie w tłumie ludzi i nie będę musiał wchodzić na teren placu zabaw. Zdawałem sobie sprawę, że ponad dwumetrowy mężczyzna w dziecięcym raju mógłby wydać się ludziom komicznym zjawiskiem, dlatego postanowiłem czekać na jakiś ruch Alessandro. Dostrzegł mnie po kilku chwilach bujania się, zeskoczył z huśtawki i podszedł w moim kierunku.
- Cześć wujku - powiedział i uśmiechnął się promiennie, pokazując swoje wypolerowane mleczaki. Oparłem paczkę z prezentem o bramkę prowadząca na plac zabaw i wziąłem Alessandro na ręce.
- Słyszałem, że ktoś ma dzisiaj urodziny - zacząłem rozmowę. Maluch spojrzał na mnie, udając, że nie wie, kogo mam na myśli.
- Kto? - zapytał z zaciekawieniem.
- Nie wiem - Wzruszyłem ramionami. - Ty mi powiedz.
Alessandro już otworzył usta, aby udzielić mi odpowiedzi, gdy usłyszeliśmy krzyk uniemożliwiający kontynuację dyskusji. Niemal jednocześnie odwróciliśmy głowy w kierunku wrzeszczącej kobiety, zastanawiając się, o co chodzi.
- Proszę natychmiast puścić chłopca albo dzwonię po policję! - mówiła zdenerwowana. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, ale ta tylko powtórzyła swoją prośbę.
Posłusznie wykonałem jej życzenie, w końcu damy nie powinno się denerwować... Nawet jeśli jest to wyjątkowo krzykliwa i niewychowana dama. Kobieta odetchnęła z ulgą i delikatnie objęła Alessandro, jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że nie ma się już czego obawiać i jednocześnie zapewnić mu ochronę.
- Spokojnie, nie bój się, ten pan już nic ci nie zrobi - szeptała chłopcu na ucho. Alessandro spojrzał na nią zdziwiony, po czym odwrócił głowę i wlepił we mnie swoje wielki, brązowe oczy.
- A co wujek Teo mógł mi zrobić? - zapytał w końcu.
- Wujek? - wydukała zaskoczona. Stanęła bliżej mnie i, ku mojemu zaskoczeniu, zaczęła mnie przepraszać. Twierdziła, że bała się o Alessandro i nie chciała, aby został uprowadzony przez niebezpiecznego porywacza, za którego mnie uznała.
Nie wiedziałem, jak zareagować. Bawiła mnie ta sytuacja i mimo usilnych prób zachowania powagi, w końcu wybuchnąłem śmiechem.
Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że kiedyś zakocham się w tej krzykliwej pannie, która zwyzywała mnie od niebezpiecznych porywaczy i zechcę pojąć ją za żonę, zapewne wyśmiałbym tę osobę i zakazał więcej bluźnić w ten sposób.
- Cześć kochanie - mówisz, zajmując wolne miejsce na ławce i całujesz mnie w policzek. Uśmiechasz się promiennie, uświadamiając mi, że wcale nie jesteś krzykliwą, niewychowaną damą.
Podnoszę się leniwie z zajmowanego siedzenia i podaję Ci rękę. Wplatasz palce w moją dłoń, wstajesz z ławki i razem udajemy się w kierunku pobliskiej kawiarni. To właśnie do niej zaprosiłem Cię na przeprosinową kawę, abyś nie chowała urazy za próbę porwania Twojego podopiecznego.
Siadamy przy tym samym stoliku, co zawsze - ustawionym w kącie, oddalonym od lady i okien, zacienionym i - zdaniem większości klientów - nieatrakcyjnym. W tym miejscu nie słychać rozmów innych ani muzyki płynącej z głośników, co pozwala nam skupić się na sobie i naszych problemach. Kelnerka podaje nam menu, jednak my, nie chwyciwszy go nawet do ręki, zamawiamy dwie czarne kawy. Gdyby nie moje treningi i Twoje obawy, że przytyjesz i nie wciśniesz się w suknię ślubną zapewne poprosilibyśmy również o dwa kawałki pysznej szarlotki z bitą śmietaną.
- Idziemy jutro kupić ci muszkę - oznajmiasz pełna optymizmu, a ja tylko wzdycham z dezaprobatą. Doskonale wiesz, że muszka to jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie elementów garderoby i dotychczas starałem się jak najbardziej odroczyć w czasie jej zakup i związane z nim przymiarki.
- Mam jutro trening - bezskutecznie szukam argumentów.
- Pójdziemy po treningu.
- Kiedy skończę trening, wszystkie sklepy z muszkami będą już zamknięte! - mimo niepowodzeń wciąż próbuję odroczyć w czasie znienawidzone przeze mnie przymiarki.
Chcesz odpowiedź na mój argument, jednak przeszkadza Ci w tym kelnerka, przynosząc dwie filiżanki z gorącą, aromatyczną kawą. Zachłannie wdycham jej niepowtarzalny zapach i przyglądam Ci się w napięciu, czekając na moment, w którym stwierdzisz, że zakup muszki może jeszcze poczekać kilka dni.
- Skoro jutro nie masz czasu, musimy szybko wypić kawę i pójść do sklepu jeszcze dzisiaj - mówisz stanowczo. Robię minę zbitego psa, jednak Ty nie dajesz się nabrać na moje sztuczki.
- Przypomniało mi się, że jutrzejszy trening kończy się przed czternastą i jednak zdążymy kupić muszkę jutro - podkreślam ostatnie słowo, drapiąc się w głowę. Uśmiechasz się, splatając dłonie i udajesz, że uwierzyłaś we wszystkie moje kłamstewka.
Życie nauczyło mnie, że z kobietami nie warto dyskutować, bo i tak nigdy się nie wygra...
Tadam! ~
Mam nadzieję, że ilość słodyczy w tym opowiadaniu Was nie przeraża. Z czasem będzie jej troszkę mniej, obiecuję! Odsłaniam przed Wami karty i zdradzam nazwisko bohatera (i gorąco zapraszam do zakładki z bohaterami). Myślałam, że po Zostań z nami i tamtejszym obrazie Matteo od razu się domyślicie, że to o nim pisałam.
Gratuluję Devoid, w której komentarzu pojawiło się jego nazwisko :D
Pragnę Was poinformować, że wyjeżdżam na wakacje. Mogę nie mieć dostępu do internetu, więc przepraszam za wszelkie nieobecności na Waszych blogach. Nadrobię!
W ogóle... mam ostatnio wenę (oraz napisane do końca to opowiadanie; na Zostań z nami w notatkach nie mam jednego rozdziału), bójcie się, co z tego wyjdzie XD
W ogóle... mam ostatnio wenę (oraz napisane do końca to opowiadanie; na Zostań z nami w notatkach nie mam jednego rozdziału), bójcie się, co z tego wyjdzie XD
Pozdrawiam gorąco :*
PS. Pozdrawiam W., której ostatni komentarz zrobił mi dzień/noc <3
PS. Pozdrawiam W., której ostatni komentarz zrobił mi dzień/noc <3