wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział V

          Wsiadam do samochodu i bezcelowo uderzam głową w kierownicę. Nie mogę uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Jak głupi czuwałem przy Twoim łóżku, czekając aż się obudzisz, pocieszałem Cię, starałem się dodać Ci sił... A Ty wyrzuciłaś mnie, mówiąc, że masz nową miłość, Fabrizio. Ciekawi mnie, gdzie był ten cały Fabrizio, gdy Ty prawie umierałaś na stole operacyjnym.
          Kiedy po raz kolejny uderzam głową w kierownicę, słyszę jak klakson wydaje głośny, irytujący dźwięk. Opieram się o zagłówek siedzenia i przyglądam się samochodom manewrującym po podziemnym parkingu szpitala. Z oddali do moich uszu dociera dźwięk odjeżdżających karetek.
          Przekręcam kluczyk w stacyjce i odpalam auto. Staram się jak najszybciej opuścić teren szpitala, kilkukrotnie wymuszam pierwszeństwo na innych kierowcach. Słyszę, jak trąbią na mnie pełni niezadowolenia, jednak zupełnie ignoruję ich narzekania.
          Włączam się do ruchu i kieruję się w nieznaną stronę.
          Irytuje mnie otaczająca mnie cisza, więc postanawiam włączyć radio. Aby zapomnieć o smutku, wsłuchuję się w muzykę płynące z głośników. To o niej staram się myśleć, a nie o cząstce siebie, którą pozostawiłem w szpitalu.

I'm here without you baby
But you're still on my lonely mind
I think about you baby
And I dream about you all the time
I'm here without you baby
But you're still with me in my dreams


          Niezadowolony uderzam pięścią w tapicerkę samochodu. Nienawidzę takich ckliwich piosenek, zwłaszcza, gdy ich słowa przypominają mi o czymś, czego staram się pozbyć z umysłu.
          Przełączam stację i w dalszej podróży towarzyszą mi rockowe hity lat dziewięćdziesiątych. Zaczynam nucić znane mi melodie, omal nie zagłuszając w ten sposób sygnału przychodzącej wiadomości tekstowej. Wyciągam telefon z kieszeni, sprawdzając, kto próbuje się ze mną skontaktować, jednak, ku mojemu zaskoczeniu, na wyświetlaczu nie ma żadnej informacji o nieodczytanym SMS-ie.
          Nieumyślnie odchylam głowę w prawo i dostrzegam leżącą na siedzeniu pasażera torebkę. Uświadamiam sobie, że to prawdopodobnie Twój telefon zaczął pikać, oznajmiając nadejście nowej wiadomości.
          Po lewej stronie drogi dostrzegam jakąś stację paliw. Skręcam i już po chwili mój samochód staje na parkingu. Wyjmuję telefon z torebki, wpisuję hasło i odczytuję treść SMS-u.

Jak się czujesz? Masz ochotę na powtórkę z rozrywki?

         Zaintrygowany naciskam palcami kilka ikonek na ekranie komórki, przenoszę się do folderu z wiadomości i bez skrupułów przeglądam rozmowę z nadawcą powyższej informacji, kimś, kogo nazwałaś Painitem.
          Czytam ostatnie SMS-y, jednak nie jestem w stanie zrozumieć ich sensu. Uważnie analizuję każde słowo, myśląc, że stworzyliście i posługujecie się jakimś szyfrem, który powinien być niezrozumiały dla zwykłych ludzi, a w szczególności dla mnie. Podejrzewam, że ów Painit to Twój kochanek, Fabio, Fabrizio... Nie pamiętam już, jak się nazywał.
          Aby móc zinterpretować waszą wymianę zdań, przenoszę się do początku konwersacji, do pierwszego SMS-u, jaki otrzymałaś.

Piękna suknia, choć zdecydowanie bardziej pasowałaby ci żałobna czerń. Painit
Przystojny ten twój kolega... Szkoda by było, gdyby coś złego spotkało tę jego piękną twarzyczkę.

Zostaw go w spokoju, to ja jestem Twoim przekleństwem, nie on.

          Czytam te wiadomości, próbując zrozumieć ich sens, jednak z marnym skutkiem. Wciąż nie mam pojęcia, kim jest tajemniczy Painit i dlaczego wypisuje do Ciebie tak idiotyczne SMS-y. Nieco się martwię, gdyż nie wiem, czy jego słowa jakkolwiek przemieniają się w czyny.
          - Painit - powtarzam obojętnie. Wyraz ten wydaje mi się dziwnie znajomy, jednak nie jestem w stanie ustalić kiedy i w jakich okolicznościach go już słyszałem.
          Wyciągam telefon komórkowy z kieszeni i wpisuję interesujące mnie słowo w wyszukiwarce internetowej. Wchodzę w pierwszą stronę, która ukazuje się na wyświetlaczu i uważnie czytam artykuł poświęcony temu, jak się okazuje, drogiemu i rzadkiemu minerałowi wykorzystywanemu w jubilerstwie. Zapewne widziałem już jego nazwę, gdy wybierałem pierścionek zaręczynowy.

Masz rację, jesteś moim przekleństwem. Z tego powodu powinienem uderzyć w twój najsłabszy punkt: jego.


Chcesz pozbyć się kolejnej niewinnej osoby? Zdążyłeś już zatęsknić za więziennymi murami?

Moim głównym celem jest pozbycie się ciebie. A ty wcale nie jesteś taka niewinna, za jaką chcesz być uważana.

Spotkajmy się dziś o 20 w Parku Dywizji Acqui. W przeciwnym razie coś złego może spotkać twojego przyjaciela.

          Jestem zaskoczony i zaniepokojony jednocześnie. Nie wiem, kim jest Painit ani skąd go znasz, ale powoli uświadamiam sobie, że to on jest powodem, dla którego mnie zostawiłaś, po prostu się go bałaś.
          Towarzyszą mi skrajne emocje: strach i ulga. Z jednej strony mam pewność, że mnie kochasz i nie chciałaś, aby stała mi się jakakolwiek krzywda, z drugiej - jesteś prześladowana przez psychopatę, który zwabił Cię do parku na drugim końcu miasta i próbował zabić.
          Zastanawiam się, dlaczego się na to zgodziłaś.
          Dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? Dlaczego nie poszłaś na policję? Dlaczego chciałaś sama rozwiązać problem za cenę swojego życia? Kim jest dla Ciebie Painit? Jak się poznaliście? Co takiego mu zrobiłaś, że w ramach zemsty chce Cię zabić? Co miał na myśli, pisząc, że nie jesteś tak niewinna, za jaką chcesz być uważana?
          Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
          Jedyne co wiem na pewno to to, że nie pozwolę, aby Painit kiedykolwiek ponownie się do Ciebie zbliżył. Choćbym sam miał zapłacić za to najwyższą cenę.


To już piątka... Jak ten czas szybko leci. Jeszcze kilka rozdziałów i będę mogła zaprezentować Wam epilog historii. (No, trochę więcej niż kilka). Co sądzicie o tym wszystkim, co się tutaj wyprawia? Jestem ciekawa Waszej opinii i spostrzeżeń.
Rozdział publikuję wcześniej (niespodzianka!), bo nie wiem, czy jutro starczy mi na to czasu.
Przypominam o ankiecie po prawej stronie, która nie jest dla mnie w żaden sposób wiążąca, ale chce zaspokoić moją ciekawość.
Mam nadzieję, że te kolorowe zapisy wyglądają u Was w miarę czytelnie, gdyż miałam z nimi spory problem :/
Całusy :*

6 komentarzy:

  1. No to powiem tak...zaskoczyłaś mnie!
    Wow!
    Po pierwsze, ale nie wiem dlaczego przez prawie cały rozdział czytałam Paint i moje myślenie dawało mi się we znaki ~cholera dlaczego ona się nazyw jak program xDD~ dopiero później skapnęłam się, że tam piszę coś innego!
    Co do napisów, to spokojnie kochana nie martwi się, widać wszystko jak na tacy.
    Ciesze się, że Matteo jednak przeczytał te i tak dla niego niezrozumiałe wiadomości, bo dowiedział się o tym "jakże kochanym psychopacie"
    Mam nadzieję, że doprowadzi wszystko to końca.
    Cieszę się widząc rozdział wcześniej <333
    Całusy dla ciebie i do następnego♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolekcjonowałam kiedyś minerały i nawet nie wiedziałam że istnieje taki jak Painit! Musi być naprawdę wyjątkowy i drogocenny, skoro jest tak rzadki. No ale do rzeczy.
    Matteo wreszcie ogarnął to co było jasne od początku, czyli że rzekoma zdrada to tylko przykrywka, żeby go chronić... ale czy na pewno TYLKO? Niby dlaczego dziewczyna wcale nie jest taka niewinna? Jakaś kryminalna przeszłość?
    Żeby tylko Matteo nie uniósł się męską dumą i żeby nie przyszło mu do głowy samodzielnie załatwić sprawy i się mścić, kiedy już dowie się wszystkiego, bo skoro człowiek nie miał oporów żeby pobić/zlecić pobicie kobiety, to tym bardziej nie powstrzyma się przed zrobieniem krzywdy siatkarzowi, który może jest duży i silny, ale siatkówka z samoobroną i sztukami walki ma tyle wspólnego co ja z baletnicą...
    Ale jak to kilka rozdziałów do końca? Takie to będzie krótkie? :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach! Nareszcie sytuacja się wyjaśniła! Nareszcie zrozumiałam co miałam zrozumieć i z ulgą stwierdzam że Francesca nie jest złą osobą, chciała po prostu chronić Matteo. I taki fakt brałam pod uwagę, ale potem tak się zakręciłam z tymi informacjami że straciłam rozeznanie haha. Ciekawi mnie czy Fabrizio istnieje, czy ona po prostu go wymyśliła. A może istnieje taka osoba ale jest dla niej kimś innym - nie kochankiem.
    No i nasz Matteo ... nie dziwię się wcale że poczuł ulgę. Ostatnie kilkanaście godzin było dla niego straszne, w szczególności że teoretycznie porzuciła go miłość jego życia. Teraz przynajmniej wie że kobieta nadal go kocha i właśnie z tej miłości go chroni. Romantycznie. Ale z drugiej strony jest strach o nią, o to co może się stać. Myślę że powinien jak najszybciej powiadomić policję o tych wiadomościach bo znając Francesce to ona nie puści pary z buźki.
    No i najważniejsze. Czyżby Francesca miała nieciekawą przeszłość? Skoro nazwała tego prześladowcę Painit to może była zamieszana w jakąś kradzież diamentów hmm ... włącza mi się detektyw haha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia z wysuwającym się na pierwszy plan wątkiem kryminalnym to coś nowego w mojej prywatnej biblioteczce opowiadań. Co prawda fanką kryminałów nie jestem, ale Twoje opowiadanie śledzę z zainteresowaniem.
    Plusem całej sytuacji jest to, że Francesca nie skrzywdziła Matteo tak, jak początkowo się wydawało, jednak zdanie "wcale nie jesteś taka niewinna za jaką chcesz być uważana" brzmi dość niepokojąco i sugeruje, że to nie koniec sekretów dziewczyny. Jestem ciekawa, jak postąpi teraz Piano. Bez wątpienia nie pozostawi sprawy bez rozwiązania i będzie dążył do rozwikłania wszystkich tajemnic. Pytanie tylko, w jaki sposób...
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff, czyli jednak Franceska nie zdradziła Matteo. To znaczy no, to jego podejrzenie, ale skoro już on doszedł do takiego wniosku, co coś w tym musi być.
    Cały ten akapit z tymi pytaniami bez odpowiedzi mogłabym tutaj wkleić i byłby to doskonały komentarz do tego rozdziału (jak i, jak dotąd, całego opowiadania). Podobnie jak Selene zaniepokoił mnie ten fragment "wcale nie jesteś taka niewinna za jaką chcesz być uważana". Sama nie wiem co powinnam o tym wszystkim myśleć. Jak zachowa się teraz Matteo...?

    OdpowiedzUsuń